Zdyszana Ikari padła na ziemię. Mimo, że w walce pomogła jej reszta obecnych, była nie lada wyzwaniem. Kompletnie wykończyła siły młodej shinobi. Ale na jej szczęście już było po wszystkim.
-Coś mi tutaj nie pasuje. – przerwał panującą od kilku sekund ciszę Naruto. Wszyscy popatrzyli na niego wypytującym wzrokiem. – Bo ten facet w masce mówił, że masz sharingan. – Tu wskazał na Ikari. – Ale ani w czasie walki, ani wtedy, kiedy to mówił, nie zauważyłem, że byś go miała.
-I zresztą od kiedy członek klanu Uchiha nazywa swoje Kekkei Genkai „wadą w genach”? – dodał Gai sensei.
-On tak nie nazwał sharingana, tylko to że mam go tylko na jednym oku. A przy okazji pokazuje się odpowiedź na poprzednie pytanie: nie zauważyliście go, bo dotąd widzieliście tylko moje prawe oko, które go nie posiada. – odpowiedziała dziewczyna.
-Jesteś bardzo ciekawym przypadkiem. – kontynuował Brewka. – Jeszcze nigdy w klanie Uchiha nie zdarzyło się, żeby ktoś urodził się tylko z jednym sharinganem.
-Bo ja nie należę do klanu Uchiha. – Ikari powoli wstała.
-Ale tylko klan Uchiha ma takie Kekkei Genkai. – spostrzegł Naruto.
-Już nie tylko. – Młoda shinobi uśmiechnęła się. – A tak dokładnie od dwunastu lat. I w sumie tan mężczyzna miał po części rację. Tylko moje Kekkei Genkai jest bardziej anomalią genetyczną, niż „wadą w genach”.
-Co masz na myśli? – zapytał Kakashi.
-Przecież, żeby to w ogóle było możliwe, trzeba mieć jako rodzica kogoś, kto ma tylko jednego sharingana i też na lewym oku! – dołączył Gai.
-A jeśli nawet nie musiało być na lewym oku, to i tak pozostają tylko dwie takie osoby i raczej nie sądzę, żeby którakolwiek z nich miała dziecko. Prawda, sensei Kakashi? – dodał Naruto.
W jednej chwili zapadła cisza. Cała trójka oczekiwała na odpowiedź. Jednak zamiast niej usłyszeli inne pytanie, skierowane do dziewczyny:
-Masz na imię Ikari, prawda?
Młoda shinobi wiedziała, że to pytanie ma drugie dno. I wiedziała, jakie. Zrozumiał! Zrozumiał, że ona jest jego córką!
-T-tak – odpowiedziała drżącym głosem. Nie do końca w ten sposób wyobrażała sobie tą chwilę, ale i tak, wiedziała, że to jej najpiękniejsza chwila w całym życiu. Już chciała pobiec i go uściskać, kiedy nagle rozległ się najmniej spodziewany głos w tym momencie:
-Myśleliście, że jak przygnieciecie mnie paroma kamyczkami, to już nie żyję?
I jak? Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? Jak się sprawy dalej potoczą?
Czekam na wasze komentarze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz